Rozdział V
>>>>>>Oczami Zayna<<<<<<
Boże jak ona świetnie całuje.. Moja piękna
księżniczka. Tuliłem ją do siebie jakbym widział ją ostatni raz w swoim życiu,
ale no cóż. Kocham ja nad życie. Gdyby wiedziała co ja przeżywałem przez
ostatnie dni..
- Chodźmy na
ten obiad – rzekłem i otworzyłem mojej ukochanej drzwi.
Poczekałem, aż
wsiadła i zamknąłem je za nią. Później usiadłem na swoim miejscu i chwyciłem
jej dłoń. Uśmiechnęła się do mnie, ale kiedy spojrzałem w jej piękne oczy
spuściła wzrok zmieszana.
- Nie musisz
się wstydzić.
- Jednak muszę.
- Dlaczego? –
zapytałem odpalając samochód.
- Bo jak ja
mogę być z takim facetem? Z gwiazdą.. – wyrwała lekko swoją rękę z mojej dłoni.
- Ja zwykła mieszkanka Londynu. W dodatku nie jestem piękna jak inne
dziewczyny. Nie jestem gwiazdą..
- Nie mów głupstw.
Jesteś najpiękniejszą dziewczyną na całym świecie i tak - możesz być ze mną.
Nie obchodzą mnie brukowce i inne gazety czy paparazzie. Kocham cię taką jaka
jesteś moja Martusiu.
- Dziękuję.
Przytuliłem ją
jedną ręką i pocałowałem we włosy kierując samochodem. Po jakiś 15 minutach
dojechaliśmy do centrum Londynu. Zaparkowaliśmy koło parku, bo postanowiliśmy
się trochę przejść. Wysiadłem z samochodu i otworzyłem Marcie drzwi. Wysiadła
nie patrząc się na mnie. Przytuliłem ją do siebie. Szliśmy, a Marta co chwile
na mnie zerkała.
- Czemu tak
mnie przeszywasz wzrokiem? – zapytałem śmiejąc się.
- Jakoś tak –
odpowiedziała także się śmiejąc. – Po prostu nie mogę uwierzyć własnym oczom.
- A co jest
takie dziwne?
- Że chodzę ze
sławnym piosenkarzem, który nie wie jak bardzo jest przystojny – mówiąc to
spuściła głowę, lekko się zaśmiała i zarumieniła.
- Kochanie.
Nie przesadzaj – przerwałem i przytuliłem ją. - Nie uważam się za ideał. Jak
dla mnie to ty jesteś idealna. Moja piękna księżniczka – powiedziałem i pocałowałem
ją w policzek.
- Ty jesteś
ideałem, a ja niczym.. – powiedziała zasmucona opierając mi głowę na ramieniu.
– Nie jestem sławna, nie znaczę dla nikogo nic. Nie powinnam być z tobą.
Powinieneś się spotykać z jakąś gwiazdą.. – niemalże załkała.
- Nie
przesadzaj kochana – przerwałem. – Bo cię zmuszę! – zaśmiałem się.
- Niby w jaki
sposób? – szybko podniosła głowę zdziwiona.
- A… Na
przykład tak! – powiedziałem, wziąłem ją na ręce i zacząłem się kręcić. Zaczęła
się śmiać i mocno mnie złapała za szyję.
- Puść mnie! –
wrzeszczała przez śmiech.
- O nie! –
śmiałem się razem z nią. – Przyznaj mi rację!
- Nigdy! –
kolejny napad śmiechu. - Zayn proszę!
Zayn! – przerwał jej własny śmiech. – MALIK!!!
- Tak
kochanie? – zapytałem zwalniając.
- Postaw mnie
proszę.
- Nie, dopóki
nie przyznasz mi racji! – zaśmiałem się.
- Dobrze,
zgoda! Wygrałeś! Masz rację. Zadowolony?! – znów się śmiała.
- Oczywiście,
że tak – postawiłem ją na ziemi. – I co? Teraz mi wierzysz?
- Wierzę ci –
powiedziała promiennie uśmiechnięta.
Ach ten uśmiech! Mógłbym go podziwiać
codziennie. Chciał bym rano się budzić i go widzieć. Ach moja kochana Martusia..
- No to
dobrze, że mi wierzysz – przyciągnąłem ją mocno do siebie i pocałowałem.
>>>>>>Oczami Marty<<<<<<
W końcu ktoś kto mnie rozumie, wie jak mnie
rozbawić. Boże.. Jak ja kocham Zayna. Chciała bym żeby był codziennie koło
mnie. Codziennie się budzić wtulona w niego..
- Chodźmy na
ten obiad kochanie – powiedział.
- Dobrze.
Przytulił mnie
mocno do siebie i poszliśmy przez park. Oparłam mu głowę na ramieniu, a on
jeszcze mocniej mnie przytulił. Szliśmy tak aż do samego centrum Londynu.
Weszliśmy do jednej z restauracji i usiedliśmy. Jak to Zayn, oczywiście musiał
mi odsunąć krzesło. Zamówiliśmy sobie po spagetti i coli. W trakcie jedzenia rozmawialiśmy
i wygłupialiśmy się. Po zjedzeniu posiłku siedzieliśmy jeszcze chwilę.
Spojrzałam na telefon.
- Kurcze Zayn!
Zaraz spóźnimy się na lekcje. Jest już 12:50.
- Ojej.
Rzeczywiście. Chodźmy.
Jechaliśmy
przeszło 10 minut. Droga nam się dłużyła. Wbiegliśmy do szkoły trzymając się za
ręce. Korytarz był pusty. Pobiegliśmy po schodach do naszej klasy i weszliśmy.
- Dzień dobry
– powiedziałam. – Przepraszamy za spóźnienie.
- Dzień dobry
– odpowiedział nauczyciel. – Nic się nie stało, a teraz siadajcie na miejsca.
Uścisnęłam
porozumiewawczo rękę Zayna, puściłam ją i poszłam na swoje miejsce.
>>>>>>Oczami Zayna<<<<<<
Kurcze jaka wtopa.. Pierwszy raz z
dziewczyną na obiedzie i już spóźniony na lekcje. Eh. Mam to gdzieś. Wszystko
będzie dobrze. Poszedłem i usiadłem na swoim miejscu zgodnie z poleceniem
nauczyciela. Wyciągnąłem książki i długopis.
- Pst.. Zayn!
– szeptał Harry.
- Co jest? –
odpowiedziałem.
- Udało ci
się. Przynajmniej z tego co widzimy. Razem się spóźniliście. Haha – roześmiał
się cicho Louis i zrobił brewki ^^
- Tak. Udało
mi się – przerwałem uśmiechnięty i zapatrzony w plecy Marty. – Powiem wam
wszystko później. Obiecuję – rzekłem zerkając w stronę chłopaków.
- Okej –
odpowiedzieli wszyscy.
- Jakby co
wracam dziś później. Pójdziecie z buta? Potrzebuje samochód.
- Spokojnie.
Zadzwonimy po Paula – odpowiedział mi Liam.
Chłopcy też pokiwali
głowami, a ja znów zacząłem myśleć o mojej Martusi.. Kiedy zadzwonił dzwonek,
spakowałem się, powiedziałem chłopakom „cześć” i poszedłem uśmiechnięty w stronę
Marty.
- Jak tam
Martuśko?
- Co to za
przezwisko? – zaśmiała się.
- A jakoś tak.
- U mnie
świetnie, a u ciebie Mulaciku? Haha – coraz bardziej się śmiała.
- U mnie
jeszcze świetniej wariatko. Chodźmy pod następną klasę.
- Okej –
odpowiedziała nadal się śmiejąc.
Chwyciłem ją
za rękę i poszliśmy. Ciągle kciukiem głaskałem jej dłoń, a Marta się słodko
uśmiechała i mocniej ściskała moją rękę. Postanowiliśmy usiąść na ławce koło
klasy. Objąłem ją ramieniem i przytuliłem do siebie, a ona położyła mi głowę na
ramieniu.
- Mam pytanie
– wypaliła Marta.
- Słucham.
- Jak to
możliwe, że jesteś taki opiekuńczy i w ogóle? W gazetach i jakiś programach
mówili, że jesteś tym Bad Boy’em, który gardzi dziewczynami.
- Nie jestem
taki. To stereotyp. Oni robią wszystko żeby zniszczyć człowieka i jego życie.
- Rozumiem –
mocniej się wtuliła w mój bok.
- To ja też
mam pytanie. Chcesz poznać resztę chłopaków? – uśmiechnąłem się.
- Jasne. Czemu
nie. Kiedy?
- Po szkole
przyjadę po ciebie i przywiozę do mnie okej?
- Ok.
- No to jesteśmy
umówieni.
- No tak. A
wiesz w ogóle gdzie mieszkam?
- Nie –
roześmiałem się.
- Na
Watterstreet 21 06.
- To 2 domy
dalej od mojego. Ja mieszkam na Watterstreet 21 02 – odpowiedziałem zdziwiony.
– To przyjdę po ciebie o 16.
- Nie ma
sprawy.
Zadzwonił
dzwonek. Uśmiechnięci weszliśmy do klasy i usiedliśmy obok siebie. Marta
założyła nogę na nogę. Ciągle trzymałem lewą rękę Marty podczas lekcji, a ona starała
się słuchać nauczyciela i robić notatki.
_______________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________
I jak wam się podoba???? ;) xx